Co dzień inaczej

Wczoraj opisałem moje smutnawe wrażenia z wieczornej Mszy św. Dziś mam zupełnie inne doświadczenie. Wspólnie z Ricardo i Manuelem pojechaliśmy odprawić Mszę św. w prywatnej kaplicy. Taka prywatna kaplica to w Polsce zjawisko nieznane; tutaj przeciwnie. Wiele osób buduje na swoim terenie kaplice. Są one różnej wielkości i jakości. Wiążą się najczęściej z osobistą pobożnością albo z wdzięcznością Bogu za jakąś łaskę. Bywają używane tylko przez gospodarzy, albo udostępniane ludziom, którzy mieszkają w pobliżu. Msze odprawiane są w nich systematycznie albo tylko przy jakiejś okazji. Jak widać różnie to z tymi kaplicami bywa.

W każdym bądź razie pojechaliśmy do kaplicy, która znajduje się na terenie prywatnej posiadłości. Położona jest pięknie u stóp potężnej góry po której zboczu spadają wysokie na kilkadziesiąt metrów strumienie wodospadu.

Na tej fotografii wodospadów w zasadzie nie widać

Zobaczyć je można dopiero przy większym zbliżeniu.

Kaplica jest bardzo solidna i ładna. Także wyposażona bardzo gustownie. Msza św. jest w niej odprawiana tylko raz w roku, bo gospodarze mieszkają w Buenos Aires. Tu przyjeżdżają tylko na dwa letnie miesiące.

Po Mszy św. zostaliśmy zaproszeni na typowe argentyńskie asado. Tym razem głównym daniem była nie wołowina lecz baranina. Tradycyjne przygotowanie baranka zajmuje około 4 godzin.

Gospodarze i ich przyjaciele, którzy uczestniczyli we Mszy św. i asado okazali się bardzo sympatycznymi ludźmi. Są wykładowcami na Uniwersytecie w Buenos Aires a jednocześnie są intensywnie zaangażowani w życie Kościoła.

Jak widać różne są oblicza społeczeństwa i Kościoła w Argentynie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *