Trudna nauka

Nie jest łatwo nauczyć się obcego języka! Ale jeszcze trudniej jest nauczyć się obcej kultury!!!

Już jako tako radzę sobie z hiszpańskim, ale coraz więcej mnie kosztuje “zrozumieć”, “poczuć”, “zaakceptować” tutejszą kulturę. Wiem “od zawsze”, że misje, to z jednej strony sprawa Ewangelii, a z drugiej sprawa INKULTURYZACJI, czyli akceptacji kultuty zastanej i próby wejścia w tę kulturę. Żeby zrozumieć co mam na myśli to opowiem przykłady z ostatnich trzech dni.

Niedziela.

W tę niedzielę było nas dwóch i byliśmy mocno zajęci. Mieliśmy do odprawienia po cztery Msze, a do tego spowiedź i I Komunia w kilku miejscach. Brakowało godzin! Do tego wszystkiego poproszono nas o posługę spowiedzi w miejscowości odległej o 20 km. ….Ok. Uzgodniliśmy godziny!

Mieli po nas przyjechać o 13.30. Czekaliśmy przy drzwiach, bo każdy z nas miał w głowie następne obowiązki…. …. przyjechali o 14.10. .. pełny relaks! I gdy dojechaliśmy na miejsce spowiedzi …. czekaliśmy kolejne 20 minut zanim ktokolwiek do spowiedzi przyszedł.

Ktoś powie nic się nie stało! Ktoś powie skandal!

Ok. W końcu spowiedź się odbyła. Później pojechałem na następną spowiedź, tym razem przed I Komunią.

Poniedziałek.

W niedzielę poproszono mnie, żebym w poniedziałek przyjechał do chorej staruszki z sakramentami świetymi.

Gdy przyjechałem o umówionej godzinie, nie było tam nikogo. Miałem ochotę po prostu wrócić, ale pomyślałęm, że 90-letnia staruszka nie jest temu winna. Zacząłem pytać sąsiadów i szukać jej domu. Po 20 minutach na jakiejś ścieżce spotkałem kobietę, która miała być 20 minut temu przy kaplicy. Ucieszyła się, że mnie zobaczyła, ale ani się nie śpieszyła, ani nie czuła się winna opóźnienia. … W końcu dotarliśmy do domu, domku … skorupki domu owej 92-latki. Udzieliłem sakramentów świętych!

Wtorek.

W niedzielę i poniedziałek strasznie się denerwowałem z powowu braku szacunku dla czasu, dla godzin, dla zegarka!

We wtorek natomiast pobiłem mój osobisty rekord!

Kilka dni temu dostałem informację i zaproszenie na spotkanie księży naszej diecezji. Spotkanie miało rozpocząć się we wtorek o godz. 8.00.

Gdy skończyliśmy poranne modlitwy okazało się, że o godz. 8.00 ma być Msza dla jednej ze szkół. … Zdecydowałem się odprawić tę Mszę … i tym sposobem, po różnych “atrakcjach” dodatkowych o 9.30 byłem wolny.

Jechać, czy już nie ma sensu jechać? Stawiałem sobie pytanie…. Ale pojechałem. Była godzina 9.40!!!

Po 40 minutach jazdy, gdy nadal brakowało mi 20 minut do celu, zadzwoniłem do jednego z księży. “Przyjeżdżać? Zapytałem. Bo już późno?!”. Odpowiedział mi: “Przyjedź. Spokojnie. Spotkanie jeszcze się nie zaczęło”.

Faktycznie. Dopiero 25 minut po moim przyjeździe przyjechał biskup i zaczęło się spotkanie….

Jak zrozumieć Paragwaj?

Jak zrozumieć tę kulturę?

Jak nauczyć się tej “tolerancji” dla zegarka?

4 thoughts on “Trudna nauka

  1. A ja myślę, że przydałby się u nas w Polsce (i Europie) może 1 dzień – jakieś Święto Lekceważenia Czasu, gdy każdy mógłby się spóźniać, chociażby po to, żeby docenić szanowanie punktualności, a z drugiej strony dać może szansę niespodziankom.
    Podziwiając Ojca za cierpliwość życzę postępów w poznawaniu obyczajów Paragwajczyków i rychłej nagrody z ich strony.

  2. A może proste wytłumaczenie – szczęśliwi czasu nie liczą a przecież Paragwajczycy są w czołówce narodów szczęśliwych. Pozdrawiamy

  3. Ah ten upał… Mam też trudno się przyzwyczaić. Biegniemy na autobus, a potem o konkretnej godzinie brakuje 80% pasażerów…
    Niektórzy sobie z tym radzą pół na pół. Byliśmy jakiś czas temu w Andach w parafii pod opieką Włocha. Były dzwony, przyszliśmy na czas i wtedy Ksiądz dopiero zaczął ustawiać ławki i przygotowywać mszę. Ludzie nam podawali przedział w którym zaczyna się msza 😉
    Ostatnio pisaliśmy o Pariacoto. Na urodziny wyjechaliśmy 40 minut później niż pierwotnie zapowiedział proboszcz. A i tak na miejscu czekaliśmy by przygotowali miejsce gdzie mamy jechać 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *