Od jakiegoś czasu chodzi za mną pomysł, żeby zobaczyć na żywo i sfotografować małpy. Wiem od ludzi, że wiele małp żyje w pobliżu na wolności, a niektórzy trzymają je przy swoich domach. Dziś poprosiłem jedną osobę i pokazała mi takie miejsce. Nie było to daleko, może kilometr czy półtora kilometra od naszego klasztoru.
Małpy rzeczywiście były. Tyle tylko, że dość wysoko na drzewach i jakoś nie bardzo chciały pozować mi do zdjęć. Kręciły się wśród gałęzi prosto nade mną, miej więcej 8-10 metrów w górze.
Kilkanaście minut czekałem i próbowałem, żeby dały się ładnie sfotografować, ale małpy jak to małpy, robiły mi na złość. Wiedziały bardzo dobrze, że je obserwuję i w końcu posłyszałem charakterystyczny szum lejącej się wody. Nie była to jednak woda. Strumyczek małpiego moczu spadał może dwa metry obok mnie. Całe szczęście nie trafiła!! A to, że chciały mnie obsikać… Cóż, czego dobrego można się spodziewać po małpie 🙂
Przy okazji zostałem poproszony, żeby pobłogosławić staruszkę. Wszedłem więc do domu i udzieliłem błogosławieństwa. Nie było jednak możliwości żadnej rozmowy, bo 89 letnia kobieta nie mówi po hiszpańsku, jedynie w guarani.