Jest tutaj, w Argentynie, sympatyczny zwyczaj, że po każdej mszy świętej ksiądz nie idzie do zakrystii, tak jak u nas, ale wychodzi przed kościół i tu żegna się z ludźmi. Jest to bardzo fajny moment, żeby wymienić kilka grzecznych słów, ale także żeby była bliskość między wiernymi i duszpasterzami. Pojawiają się rozmowy na różne tematy.
Dla przykładu w sobotę po mszy świętej w jednej z rozmów spotkałem mężczyznę, który w ubiegłym roku odwiedził Europę i jest zachwycony Warszawą, a szczególnie Muzeum Powstania Warszawskiego. Dziś natomiast pewna kobieta wyściskała mnie bardziej serdecznie niż jest to przyjęte, bo jej dziadkowie pochodzili z Ukrainy, a tu przecież po sąsiedzku.
Chyba w polskich realiach byłoby to trudne do powtórzenia bo w naszych kościołach jest dużo osób. Poza tym w tej kulturze języka hiszpańskiego jest ogromna ilość zwrotów grzecznościowych, pozdrowień, miłych słów, którymi ludzie się wzajemnie obdarzają przy powitaniach i pożegnaniach. I jeszcze jeden mały, ale ważny szczegół, tu trzeba się uścisnąć i cmoknąć w policzek, ale tylko jeden raz!
Tak na zakończenie, to miałem dziś kazanie, które w znacznej części powiedziałem, a kartką posłużyłem się tylko kilka razy. Mnie to cieszy…