Kilka dni temu, gdy wracaliśmy z Asunción były wielkie korki. Szukając alternatywnej drogi trafiliśmy na drogę, która biegnie tuż przy rzece Paraguay.
W pewnym momencie przed naszymi oczyma zaczęły się ukazywać widoki, których tu jeszcze nie widziałem: wspaniałe hotele, piękne restauracje, pola golfowe, i przepiękne wille. Domy jak marzenie, albo nawet domy, których nie potrafiłbym wymarzyć: Piękne! Bogate! Nowoczesne!
Niestety nie miałem przy sobie aparatu, ale po powrocie do klasztoru, w rozmowie z o. Markiem Sowińskim, okazało się, że on widział coś podobnego w mieście, które nazywa się Ciudad del Este. Dał mi też swoje zdjęcia, które poniżej publikuję.
Nie trzeba być znawcą, żeby rozummieć, że te domy kosztowały miliony. Są inne niż wszystko wokoło. Są strzeżone nie przez mury na których jest rozbite szkło, ale przez profesjonalne służby.
Wiele już słyszałem o bogactwie w Paragwaju. Mówiąc krótko w tym kraju jest wielu ubogich, ale też bardzo wielu bogatych i bardzo bogatych. W przypadku bogatych mówi się o sumach niewyobrażalnych, o setkach milionów dolarów, o miliardach. Mówi się o powiązaniach tajemnych, o biznesach bez podatków, o handlu marihuaną…. To nie są tutaj bezpieczne tematy. Najrozsdniej o nich nie mówić. Ktoś ma sklepik z artykułami pierwszej potrzeby, a w pewnym momencie kupuje kilka samochodów i dom ultranowoczesny …. po prostu kupił. Nikt nie pyta za co. Kupił i ma. Instytucje podatkowe nie zadają takich pytań bogatym.
Te zdjęcia zostały zrobione w bliskiej odległości od tych bogatych willi. To samo było w okolicach Asunción. Tak jakoś to się układa, wille bogaczy i osiedla ubogich.
I jakoś to wszystko funkcjonuje.
Witaj w Paragwaju!
Tak niestety jest w prawie calej Ameryce Lacinskiej, byc moze z wyjatkiem Costa Rica i Uruguayu, gdzie nie ma skrajnej biedy. W potencjalnie bogatym Meksyku róznice spoleczne sa tez bardzo widoczne (troche o tym wiem, bo znam ponad polowe krajów Ameryki Lacinskiej).
Europejczycy zniszczyli kulture rdzennych mieszkanców, a na jej miejsce wprowadzili inna, nieprzystajaca do miejscowej, w sposób bardzo daleki o perfekcji. Dawni mieszkancy – o ile mi wiadomo – nie cierpieli glodu, lub moze tylko czasami. W pseudoeuropejskich miastach jest duzo biedoty, która bez przerwy zyje odczuwa glód. Kultura iberyjska poczynila wielkie spustoszenie, które opisuje np. frai Bartolomé de las Casas. Powinnismy sie jako chrzescijanie wstydzic i uderzyc w piersi.
Ciekawe, ze hiszpansko- francuzko- (Haiti, Martynika) lub portugalskojezyczna Ameryka jest bardziej zacofana cywilizacyjnie niz Ameryka anglo- lub holenderskojezyczna.
Mój przyjaciel z Panamy, który w latach 80-tych studiowal w Polsce, zawsze narzekal, ze to byla straszna desgracia, ze obecna Ameryka Lacinska zostala skolonizowana przez Hiszpanów a nie przez Brytyjczyków lub Niemców. Cos w tym jest.
Teraz nie da sie odwrócic calego zla spowodowanego przez Europejczyków. Wyginelo wiele narodów i ludów. Caly czas gina. W calosci wygineli na Kubie, Dominikanie, Puerto Rico (i wszystkich innych miescach zamieszkania) Thainos, Caribes i Boricuas, jeszcze w czasach kolonialnych. W Columbii wyginely niektóre ludy z grupy jezykowej Arawako. W Costa Rica sa na wyginieciu Borucos. W Uryguayu juz nie ma Charruas, Guenoas, Minuanes, Bohanes, Arachanes, Chaná-timbúes, Yaros, Guayanás, Guaranies. W Paraguayu w wiekszosci miejsc wygineli Guaranies, choc zachowal sie jezyk. W Argentynie wyginely wszystkie rodowite ludy. W Chile zostal tylko jeden lub dwa, gnebione i wysiedlane przez potomków Europejczyków. Na poludniu Brazylii tez wyginely wszystkie rodowite ludy (zostaly w Amazonii). W Meksyku np. w ostatnich kilkunastu latach wyginelo kilka jezyków i dialektów. Niedaleko miejsca w którym mieszkam wyginal kilka lat temu jezyk Tlahuica. Na poludiowym-wschodzie kraju wyginely dwa jezyki (lub dialekty) z grupy Majów. Kilka jezyków jest na wyginieciu, np. Matlazinca (niedaleko miasta Toluca). Guatemala jeszcze sie broni, podobnie jak Bolivia i czesciowo Perú (jesli chodzi o ludy Aymará i Quéchua: z nnymi jest zle). W Ekwadorze jest niezle jesli chodzi o lud Quichua, ale inne ludy sa zagrozone (np. Whaorani, Cofanes, Secoya, Siona, Shiwiar, Zápara: ostatnie 4cztery ludy maja zaledwie po kilkuset przedstawicieli).
Byc moze mozna troche naprawic, ale minie wiele czasu zanim to nastapi. Stracone ludy i jezyki juz sie nie odrodza.
Nie mozna niszczyc ludów w imieniu naszej wiary. To ciezki grzech. W Akademii Krakowskiej, za czasów Pawla Wlodkowica, filozofowie doszli do wniosku, ze nawracanie innych ludzi na nasza wiare jest niemoralne i nieetyczne. Te idee przeszly do innych krajów europejskich na Soborze w Konstancji (1414-1418), gdzie Wlodkowic (wtedy rektor Akademi Krakowskiej) przedstawil swoje tezy. Istnieje hipoteza, ze te idee przeszly na Universidad de Salamanca, gdzie studiowal Bartolomé de las Casas i poniekad byl on ta idea inspirowany. Proponuje przeczytac ksiazki B. de las Casas o nawracaniu na sile Indian i o ich zniewalaniu. Nie wszyscy przedstawiciele naszego Kosciola byli tacy chrzescijanscy jak Bartolomé de las Casas.
Ot, to wlasnie z tego powodu obecnie w Paraguayu jest jak jest.
Pozdrawiam serdecznie