„Idźcie i głoście” *
Według danych statystycznych katolicy w Paragwaju stanowią 86% mieszkańców. Widząc taką liczbę można by powiedzieć, że jest bardzo dobrze. Czy w takim razie wezwanie Jezusa „idźcie i głoście” już stało się w Paragwaju nieaktualne? Jest faktem, że Paragwajczycy już usłyszeli Dobrą Nowinę i świetnie się z tym mają, tak można by sobie to wyobrażać.
To prawda katolicyzm jest religią bardzo ważną i zdecydowanie przodująca w Paragwaju. Zauważa się tu już lądując na lotnisku. Sam widok habitu zakonnego budzi wielki szacunek i otwiera furtki wszędzie tam, gdzie zwykle trzeba czekać w długich kolejkach aby dopełnić jakichś formalności. Prośba ludzi, nawet tych w mundurach urzędowych o błogosławieństwo jest czymś wzruszającym, a jeśli podarujesz komuś różaniec bądź medalik widać autentyczną radość. Przemierzając ulice miast, miasteczek, małych miejscowości widać, że większość sklepików warsztatów, małych przedsiębiorstw ma imię jakiegoś świętego. Niektórzy święci, są obdarzani szczególnym nabożeństwem. Ludzie w domach mają figurki swoich szczególnie ukochanych świętych. Dla nich składa się obietnice, a jako wyraz wdzięczności za wstawiennictwo tegoż świętego, organizuje się obiady, nawet dla dużych grup ludzi. Oczywiście dla Paragwajczyka najważniejsza jest Matka Boża. Ona ma swoje centralne miejsce w sanktuarium w Caacupé i swoje święto obchodzi 8 grudnia. W ciągu dziewięciu dni przed tym świętem, ludzie z całego Paragwaju w rozmaity sposób starają się dotrzeć do swojej Matuchny, Panieneczki Świętej!
Jest też duże zaangażowanie ludzi świeckich w sprawy Kościoła. Oni tworzą rady parafialne, są ministrami eucharystii, przewodniczą celebracji Słowa. Są koordynatorami w mniejszych wspólnotach przy kaplicach, przygotowują dzieci i młodzież do sakramentów, starają się także o formację dorosłych. Oczywiście sami też w odpowiedniej formacji uczestniczą. Bardzo popularne jest misjonarzowanie, tzn chodzenie od domu do domu i dzielenie się Słowem Bożym. I teraz zachodzi pytanie, jaka w takim razie jest rola misjonarzy?
Trzeba wiedzieć, że wiara tych ludzi bardzo często opiera się na uczuciach i emocjach. Gdy jest im dobrze to idą do kościoła na Mszę św, ale gdy nie czuję pozytywnych emocji to po prostu nie idę. Poczucie obowiązku jest brane pod uwagę w niewielkim stopniu. Królują emocje. Ale gdy emocje opadają ludzie znikają. Oto powód dlaczego tak niewielu ludzi systematycznie uczestniczy w Mszach św., i dlaczego tak trudno jest im zrozumieć adorację Najświętszego Sakramentu. Na Boże Narodzenie we wszystkich, nawet najbiedniejszych domkach znajduje się szopka z żaróweczkami i muzyka. Taka szopka wypełnia już potrzebę emocjonalnego przeżycia więc do kościoła na Pasterkę przychodzi tylko garstka ludzi. W Niedzielę Palmową przychodzą do kościoła tłumy, żeby swoimi palmami pozdrowić Jezusa na osiołku, ale gdy wrócą do domu z poświęconymi palmami nie mają ani potrzeby, ani poczucia obowiązku, żeby przyjść do kościoła w Niedzielę Zmartwychwstania.
Głównym zadaniem misjonarzy oczywiście jest udzielanie sakramentów. Trzeba powiedzieć bardzo wyraźnie, że ciągle tutaj brakuje kapłanów. Są ogromne parafie do których należy całe mnóstwo kaplic i jest tak niewielu księży.
Bardzo istotne jest towarzyszenie tym ludziom w ich grupach, w ich działaniach, w ich ciągłej formacji; żeby byli wytrwali, żeby wiedzieli, że to co robią jest super ważne, żeby się nie zniechęcali. Być, zachęcać, podtrzymywać, pomagać szukać sposobów dotarcia do tych, którzy najbardziej tego potrzebują. To jest taka rola matki która patrzy na swoje dziecko, pozwala żeby działało, bo już jest wystarczająco dorosłe, ale ma oko na wszystko, jest i czuwa.
Siostra Ewa Sańka
* powyższy tekst został napisany na prośbę miesięcznika “Echo z Afryki … i innych kontynentów”
Siostra Ewa, autorka artykułu