Bariloche, a właściwie San Carols de Bariloche, to 250-tysięczne miasto położone 120 km na północ od El Bolson. Jest to luksusowe centrum turystyczne; centrum zarówno sportów zimowych jak i letnich. Być na urlopie w Bariloche to marzenie wielu mieszkańców Argentyny.
Dzień przed moim powrotem do Buenos ustaliliśmy, że pojedziemy na lotnisko do Bariloche trochę wcześniej, żebym przez dwie godziny mógł zobaczyć co nieco to miasto.
Llao-llao to miejscowość znajdująca się tuż przy Bariloche. Miejscowość bardzo ekskluzywna, słynąca z tego oto hotelu do którego przyjeżdżają bardzo sławni i bogaci ludzie świata. Mówiono o Obamie czy M. Jacksonie. Tydzień temu odpoczywał tu obecny wiceprezydent USA.
Najciekawsze było jednak przede mną. Otóż planując wyjazd do Bariloche w rozmowie padało słowo “mamuśka”, dokładnie tak wymawiane. Okazało się, że “mamuśka” to najbardziej znana fabryka i sklep czekolady z której słynie Bariloche.
Na miejscu okazało się, że “mamuśka” wcale nie piszę się po polsku, a symbolem jest rosyjska matrioszka. Mimo wszystko brzmiało swojsko. Wyroby czekoladowe w nieprawdopodobnym wyborze. Ceny, cóż… też nieprawdopodobne 🙂
Plac główny i Urząd Miasta w Bariloche.
Katedra, widok z zewnątrz i wewnątrz. Co ciekawe, katedra nie należy do Kościoła, do biskupa, ale jest obiektem państwowym z którego Kościół po prostu korzysta.
W katedrze największe wrażenie zrobiły na mnie piękne stacje Drogi Krzyżowej.
Przy jednej z dróg dojazdowych do miasta znajduje się takie oto Sanktuarium Matki Bożej Śnieżnej. Główne Sanktuarium miejscowej Diecezji.
Ponoć zazdrość jest grzechem, ale i tak zazdroszczę ojcu: tych widoków,pięknych i refleksyjnych zarazem….
Pozdrawiam z Krosna