Paragwaj nie ma dostępu do morza, ma za to dwie olbrzymie rzeki (Parana i Paragwaj), po kórych mogą pływać i pływają statki morskie. Wczoraj, w ramach wyjazdu z siostrami zakonnymi, trafiłem do dziwnego miejsca, mianowicie do muzeum statków. Muzeum jest o tyle dziwne, bo nie znajduje się nad rzeką i jest na prawdę wielką zagadką, dlaczego właśnie w to miejsce ktoś zdecydował się przywieźć kadłuby dwóch statków i kilka innych elementów ze starych statków.
Czytając opisy tych rekwizytów można się dowiedzieć, że w połowie XIX wieku Paragwaj zakupił w Anglii siedem albo osiem statków parowych, opierają na nich swoją flotę.
W Paragwaju nigdy nie było komunizmu, ani socjalizmu, ale różne aspekty życia, między innymi sztuka, są jakby żywcem wzięte z socjalizmu. Myślę, że ten pomnik najlepiej to ilustruje.
Tradycyjne wozy zaprzeżone w woły. Te wozy na wielkich kołach nazywają się po prostu: “careta”.
A to “cigarras”, czyli cykady. Teraz jest ich czas. Masowo się wylegują, wydając przy tym bardzo głośnie dźwięki.
Charakterystyczny jest wydawany przez nie dźwięk – tzw. “pieśń zalotna” samców. Siła brzmienia “chóru” grupy tych owadów często przekracza 100 decybeli.
Są zupełnie nieszkodliwe; nie gryzą, nie żądlą, nie są trujące, nie roznoszą chorób. Nie są też szkodliwe dla dojrzałych drzew i krzewów, choć młode rośliny, zwłaszcza masowo zaatakowane, mogą odnieść poważne uszkodzenia.