Wczoraj na własne oczy widziałem jeden z najpiękniejszych widoków w moim życiu. Dziś natomiast widziałem szczęście! Widziałem je dziś przynajmniej trzy razy więc chcę się tym podzielić, a obiecaną opowieść o El Bolson przełożę o kolejny dzień.
Rano obciąłem żywopłoty przy klasztorze, a po południu z tutejszym proboszczem pojechaliśmy odwiedzić trzy miejsca w parafii.
Najpierw była to szkoła stolarska, którą od 22 lat prowadzi nasz Zakon w El Bolson. Nie jest to szkoła dzienna, ale raczej centrum kursów stolarskich. Są one prowadzone w cyklu dwu i trzyletnim. Dwuletni kurs daje zawód stolarza, trzyletni: stolarza mebli. W tym właśnie miejscu spotkałem studentów z Buenos Aires, którzy są zrzeszeni w grupie prowadzonej przez Opus Dei i prowadzą projekt: “Studenci dla rozwoju”. Od kilku lat przyjeżdżają do El Bolson i budują przy szkole stolarskiej nową halę, która będzie służyła szkole. Co ciekawe w ciągu roku akademickiego gromadzą w Buenos Aires środki finansowe i materiały budowlane, a w ciągu wakacji przyjeżdżają tutaj i budują własnoręcznie.
W pewnym momencie zaczeli się schodzić ludzie z okolicy, a zwłaszcza dzieci, bo mieli przyjechać Trzej Królowie. I rzeczywiście przyjechali…
Trzej Królowie, jak to królowie są bogaci więc rozdawali na lewo i prawo cukierki.
Dla proboszcza była to okazja do małej i prostej katechezy. Dodam, że w El Bolson tylko 1 procent !!! mieszkańców chodzi do naszego kościoła.
To było moje dzisiejsze pierwsze spotkanie ze szczęściem.
Drugie było w kaplicy Matki Bożej od Ubogich, gdzie kolejni “Studenci dla rozwoju” stawiają nowe ogrodzenie terenu kaplicy. Tu nie zrobiłem żadnych zdjęć, ale w rozmowie do tych chłopaków emanowało szczęście. Szczęście, że robią coś fajnego, że są przydatni, że pomagają ubogiej społeczności.
Trzecie spotkanie ze szczęściem miałem okazję przeżyć w kaplicy św. Józefa. Przy tej kaplicy jest mówiąc po naszemu świetlica środowiskowa. Tutaj w czasie wakacji przyjeżdża grupa młodzieży z Buenos Aires, grupa, która od tego roku przyjęła nazwę “Misjonarza św. Franciszka”.
Miałem okazję zobaczyć jak prowadzą zajęcia z dzieciakami i jak dla dzieci przedstawili jasełka. Niektórych rzeczy nie da się opisać słowami, ale naprawdę widziałem szczęście zarówno wśród zaangażowanej młodzieży, jak i na twarzach dzieci.
Królowie mają to do siebie, że rozdają prezenty. A dzieci, wszystkie dzieci, kochają je dostawać.
W Patagonii żyją pingwiny. Proszę, oto dowód!