Na dziś zaplanowałem wyprawę w góry, żeby zobaczyć “Cascada Escondida” czyli “Wodospad Ukryty”.
Wychodząc z klasztoru powiedziałem tutejszemu przełożonemu moim płynnym językiem hiszpańskim :), że wrócę za sto godzin. Mocno się zdziwił, a ja zdziwiłem się jego reakcją. “Sto godzin, tak długo”? – pytał. Wtedy dopiero uświadomiłem sobie, że zamiast “cinco” czyli “pięć” powiedziałem “cien” czyli “sto”. Takie są uroki funkcjonowania w nowym języku.
W drodze powrotnej posłuchałem podpowiedzi jakiegoś miejscowego mężczyzny i poszedłem krótszą drogą, którą mi zasugerował. I jak to bywa przy chodzeniu na skróty zrobiła się z tego wyprawa ekstremalna. Zaczynałem się obawiać, że to rzeczywiście stanie się wyprawą stugodzinną, ale na szczęście, po różnych przygodach wróciłem do klasztoru.
Zrobiłem podczas powrotu jeden filmik, ale jakoś nie mogę go umieścić tak, żeby się odtwarzał tu na stronie, ale można kliknąć w napis poniżej i ściągnąć filmik. Moim zdaniem warto 🙂
wrzuciłem filmik na Youtube i tym sposobem można obejrzeć go tutaj:
Gratuluję, ale nie wybieraj się już więcej sam na mostki nadziei, i do tego na 100 godzin ?
No me gusta.czy ktoś nie podsunął Ci jakiejś trawki?
O proszę, uczysz się hiszpańskiego?
Widać najwyraźniej , że Ksiądz żyje w zgodzie z Aniołem Stróżem – bo inaczej mogłoby być ,,różnie”.- -ten spokojny ton głosu przekonuje mnie o słusznie podjętej decyzji tej eskapady. Bardzo proszę nie powtarzać tej TRASY. Pozdrawiam.