Dziś pojechałem na wieczorną Mszę św. do kaplicy św. Rocha. Przy powitaniu z ludźmi ktoś z parafian przypomniał mi, że właśnie w ich kaplicy po raz pierwszy miałem Mszę św. po hiszpańsku. W tym momencie przyszedł mi do głowy pomysł, żeby powiedzieć dziś kazanie. Powiedzieć, a nie przeczytać!
Po Ewangelii, mimo, że miałem przygotowaną i wydrukowaną homilię, poprosiłem uczestników Mszy św. o wyrozumiałość i dzisiejszą homilię powiedziałem bez najmniejszej pomocy jakiejkolwiek kartki. Co prawda kilka razy musiałem dopytywać się wiernych jak wyrazić myśl, ale tym sposobem wszyscy w tym kazaniu uczestniczyli. 🙂
Nie był to oczywiście płynny i piękny hiszpański, ale … jakiś kolejny krok wykonałem.
Po Mszy św. jedna z parafianek przyznała się, że część kazania nagrała. Sympatyczne 🙂 Tym sposobem mogę zamieścić jakieś zdjęcie.
A tak na potrzeby statystki to dziś jest 315 dzień mojego pobytu w Paragwaju.
Gratulacje.
Pozdrawiam
Dzięki, … i też pozdrawiam
Bardzo ciekawie opowiada Ojciec o Parawgwaju. Az chce tam pojechac. Od dawna o tym marze.
Pozdrawiam
Przyłączam się do opinii Mariusza. Bardzo ciekawy blog. Pozdrawiam Ojca serdecznie.