Niedziela, 22 kwietnia, to w Paragwaju dzień wyborów. Wybierany jest prezydent kraju i gubernatorzy departamentów (naszych województw).

Polityka w Paragwaju to sprawa bardzo, bardzo ważna, a przy tym bardzo, ale to bardzo skomplikowana i skorumpowana. Jeśli w Polsce denerwujemy się z powodu polityki i polityków, to jest nic w porównaniu do Paragwaju. Tu wszyscy wiedzą, że polityka to jedno wielkie szachrajstwo, a walka o stołki, to jest po prostu walka o kasę.

Same wybory, tak przynajmniej się mówi, są w ogromnym stopniu kupowane. To znaczy ludzie oddają głos na tego, kto zapłacił, albo obiecał zapłacić.

Dzisiejszemu wpisowi dałem tytuł “Jazda na wybory”, bo tu na wybory się jeździ, a nie chodzi. Dlaczego się jeździ? Otóż dlatego, że przedstawiciele poszczególnych kandydatów najpierw namawiają, żeby głosować na ich kandydata, a potem podjeżdżają pod dom i zawożą na wybory. Podobno za taki przejazd połączony z wrzuceniem karty do głosowania można dostać 150.000 guaranies, czyli nasze 120 zł. Oczywiście, ci którzy przywożą ludzi samochodami, potrafią skutecznie zadbać, żeby głos został oddany na właściwego kandydata.

Troszkę obawiałem się dziś robić zdjęcia na ulicy, ale kilka pstryknąłem. Oto dla przydkładu samochód dowożący głosujących na głównego kandydata.

Tutaj natomiast ulica, gdzie znajduje się punkt wyborczy. Ruch ogromny. Wszyscy głosujący są dowożeni.

W głebi widać samochody gotowe do przywożenia ludzi.

I bardzo ważny punkt, niewyborczy 🙂 Mianowicie bardzo typowy dla Paragwaju punkt sprzedwanania rozmaitych ziół, które się pije w tradycyjnej terere.

Udało mi się dzisiaj, będą u Sióstr Elżbietanek, pstryknąć kilka fotek motyli. Chyba są ładne, prawda?

No, i jeszcze dynia. Wielka dynia! To okaz z ogrodu Sióstr Elżbietanek. Na tej dziwnej, czerwonej ziemi, nie jest łatwo coś wychodować. Tym razem się udało!