Już był jeden wpis o ostatnim dniu przed odpustem parafialnym, ale choć u mnie jest już po 1 w nocy, to muszę dodać wpis drugi.

To był bardzo intensywny dzień. Działo się! Cały czas się działo! Dużo dobrego się działo! O dziwnym zwyczaju “vito” i o obiedzie dla dwóch tysięcy już pisałem, teraz kilka zdań z tego co wieczorem i w nocy.

Na głównej scenie przez cały dzień były rozmaite występy i plac ciągle był wypełniony ludźmi. Tańce, śpiewy, inscenizacja o kulcie Matki Bożej w Guarambare. Atrakcje bez końca.

Kilka minut przed północą odbył się pokaz sztucznych ogni.

Najważniejsze jednak właśnie się zaczynało. O północy kościół wypełnił się ludźmi. I rozpoczęło się prawdziwe świętowanie urodzin Matki Bożej. Śpiewy, okrzyki, tysiące zdjęć i nagrań smarftonami!!! Atmosfera, której opisać nie potrafię. To tylko można przeżyć, opowiedzieć tego się nie da. Matce Bożej śpiewane było tutejsze “Sto lat” wielokrotnie, a także rozmaite pieśni, które mówią o miłości do matki. Wdzięczny jestem Bogu, że mogę tu być i tego doświadczać.

Chociaż jestem u siebie i kończę edytować ten wpis to na placu przy kościele urodziny Matki Bożej trwają w najlepsze. Ubocznym efektem jest to, że szyby w moich oknach drżą od głośnej muzyki. …. ale przecież to URODZINY więc można się bawić.