Wśród kilkunastu wspólnot na jakie podzielona jest nasza parafia jedna z nich nosi wezwanie św. Jana Pawła II. Tym samym imieniem nazywamy tamtejszą kaplicę, choć tak szczerze mówiąc w tym wypadku słowo “kaplica” jest nadużyciem. Jest to po prostu zadaszone miejsce przy osiedlowym boisku do piłki nożnej. W tym ogólnodostępnym miejscu każdy może zrobić sobie asado, urządzić urodziny czy jakąś inną imprezę. Można też – jak się okazuję – odpawiać Mszę św.
Wspólnota z tamtejszego osiedla mimo, że ma plac pod kaplicę, a nawet wykonane pierwsze prace, jakoś nie może się zabrać do zbudowania swojej kaplicy. Tak więc odprawiamy raz w miesiącu Mszę św. w tym prowizorycznym miejscu. Nie wygląda to jakoś porywającą, ale ważniejsze jest to, że ludzie chcą się spotykać i modlić.
Pokój i Dobro!
Jak widać z różnych Ojca relacji mimo, że jest tam wielu katolików to estetyka nie jest ich mocną stroną i nie zawsze ma to związek z pieniędzmi. Myślałam, że nasi misjonarze w Ugandzie mają trudniej, ale chyba nie zawsze. Pewnie, że najważniejsze, że ludzie przychodzą i uczestniczą w nabożeństwach, ale zawsze przyjemniej odprawiać je w dobrych warunkach. Wiem, że Ojciec nigdy nie bał się trudności, ale mimo to życzę dużo zdrowia i cierpliwości w misyjnych wyzwaniach.
Pozdrawiam Zosia Kempka