Dziś niedziele bez fajerwerków. Po odpuście uspokoiło się w Guarambaré i w naszej parafii. Odprawiłem dwie Msze św. Jedną rano a kaplicy św. Roque Gonazales, a drugą po południu w kaplicy św. Michała. Tu miałem dodatkową atrakcję w postaci chrztów. Było 12 dzieci! To miło udzielać chrztu.
Przy obiedzie wspólnie z o. Markiem i Pablo, naszym klerykiem, który przygotowuje się do święceń, a obecnie przebywa na praktyce u nas, rozmawialiśmy o kilku ważnych i trudnych sprawach związanych z historią Paragwaju. Są to sprawy, o których coś niecoś już wiem, ale ciągle za mało, żeby napisać osobne artykuły na ten temat. Sprawa pierwsza i najważniejsza, to historia wojny, którą Paragwaj toczyły z trzema krajami równocześnie: z Brazylią, Argentyną i Urugwajem. Wynik takiej wojny był łatwy do przewidzenia. Jednak historię tej wojny nie tak łatwo opowiedzieć. Brat Pablo, gdy go poprosiłem, by powiedział mi jakie były podstawowe fakty związane z tą wojną, odpowiedział: “zależy kto opowiada. Wszystkie dokumenty dotyczące wojny zostały skradzione i znajdują się w Brazylii”. To z pewnością słuszne zdanie. Tak to jest, że zależy, kto opowiada historię. Już samo opowiadanie jest interpretacją. W każdym bądź razie była to wojna okrutna. Postaram się w najbliższych dniach napisać o tej wojnie (nawet jeśli nie będzie to obiektywna prawda), bo wojna ta bardzo mocno zaważyła na historii Paragwaju.
Drugi temat, o którym rozmawialiśmy, to pytanie jak to się stało, że Ameryka Południowa w całości przyjęła chrześcijaństwo, i to przyjęła tak zdecydowanie, że jest teraz najbardziej katolickim kontynentem? Przecież chrześcijaństwo przyszło tu razem z konkwistadorami, a więc było narzucone siłą. Zostało jednak przez ludzi przyjęte, zaakceptowane. W odpowiedzi usłyszałem, że główną przyczyną były tak zwane “redukcje”. To one sprawiły, że tubylcy przyzwyczaili się do chrześcijaństwa i uznali je za swoje. Nie jest to dla mnie odpowiedź wyczerpująca, ale prawdą jest, że jak Ameryka (Południowa) długa i szeroka, wszyscy przyznają się do Chrystusa i Kościoła.
To może tyle refleksji na dziś. Jutro wracam do Asunción i do bycia uczniem 🙂 Z moim hiszpańskim jest odrobinę lepiej, ale uczenie się języka to długa i trudna droga…
/fotografia w nagłówku nie jest moja, ale znalazłem ją w internecie. To jedna z redukcji jezuickich paragwajskich, dziś znajduje się na terenie Argentyny/