Paragwaj jest krajem niemal w 100 procentach chrześcijanskim więc jest rzeczą oczywistą, że święta Bożego Narodzenia są tutaj ważne. Są jednak przeżywane dość mocno inaczej niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni w Polsce. W kościele nie istnieje coś takiego jak rekolekcje adwentowe, natomiast w parafii odbywa się tak zwane “Boże Narodzenie w rodzinie”. Polega to na tym, że dwuosobowe ekipy odwiedzają rodziny, przeprowadzają małą konferencję, czytają przygotowane materiały i modlą się wspólnie z rodziną. Bezpośrednie przygotowanie do świąt widać po dwóch rzeczach: szopki i prezenty. Każda rodzina, ale też każda instytucja, czy to sklep czy posterunek policji, ma swoją szopkę i co ciekawe szopki ustawia się przed domem tak, żeby były widoczne dla przechodzących ulicą. Druga sprawa to prezenty, ale dawane nie jako podarunek od Mikołaja, ale prezenty jako paczki świąteczne. Każdy pracodawca i każda osoba zajmująca jakąś wyższą pozycję w społeczeństwie musi dać przedświąteczne koszyczki dla podległych sobie osób.
Sama wigilia nie ma tej naszej polskiej “magii”. Msza święta, którą nazywamy “Pasterką” odprawiana jest o 20.00, a kolację je się dopiero około północy!!! i jak to w Paragwaju musi być dużo mięsa! Drugi dzień świąt nie istnieje, a pierwszy dzień świąt… hmm, doświadczenie mówi, że do kościoła nie przyjdzie zbyt dużo osób. Po raz kolejny widać na tym święcie jak bardzo paragwajczycy przeżywają wiarę i święta poza czy bez liturgii Kościoła. Jakoś tak się przez poprzednie wieki nauczyli.
W naszym klasztorze wigilię przeżyliśmy bardzo “po polsku”. Przyjechali do nas współbracia z dwóch sąsiednich klasztorów i zjedliśmy wigilijny obiad (bo wieczorem obowiązki) z opłatkiem i tradycyjnymi 12 daniami.
No i przy okazji tego wpisu …. Wesołych Świąt i błogosławieństwa od Bożej Dzieciny dla wszystkich odwiedzających tę moją stronę!